No dobra, pobawiliśmy się na śniegu, pośmialiśmy..ale teraz już dość zimy.
Jestem na takim etapie, że uśmiecham się na widok pluchy i kup na chodniku.
A więc razem z pierwszymi krokusami na parapecie wypatruję wiosny :)
Ostatnio miałam ochotę na strączkowce, był więc dal z żółtą soczewicą (bardzo prosty- podsmażona cebula, starta marchewka i kawałek selera, koncentrat pomidorowy, soczewica i przyprawy- przede wszystkim curry) a wczoraj zrobiłam pastę sojową.
W oryginale przepisu mowa o pasztecie wegetariańskim- ale jak się dowiedziałam od degustatorki- pasta nie zasługuje na miano pasztetu, wyglądem i smakiem bardziej przypominając paprykarz, tyle że bez ryby i ryżu. Nie chcąc więc zwodzić, jak to mam w zwyczaju- prezentuję pastę z soi.
Przepis pochodzi z : Trufla, oczywiście trochę zmieniłam przyprawy, sypiąc na oko.
A wczoraj zrobiłam na obiad banofee, mega słodkie "pseudociasto" z karmelem, bitą śmietaną i bananami.
Dlaczego? Bo jestem dorosła i mogę! I nikt mi nie zabroni jeść ciasta na obiad.
Do kremu dodałam mascarpone, a resztę sera wykorzystałam jako dodatek do sosu ze szpinakiem. Dobre.
Wklejam też linka do cudownych filmików o jedzeniu, ogrodzie, pszczołach i życiu, cudne. Kompletnie przepadłam. Są tu
Pozdrawiam!
a.